W poście "Wolność finansowa" wyraziłem wątpliwość, czy banki są poważnymi instytucjami. Pisząc to wtedy myślałem o ich polityce kredytowej, jednak dzisiaj miałem wątpliwą przyjemność stracić mnóstwo czasu na
kontakt telefoniczny z Citibankiem, więc pomyślałem, że to również jest świetny przykład.
Najpierw nie przeszedłem weryfikacji, bo nie
pamiętałem, czy kilka lat temu upoważniłem żonę do mojego konta bieżącego, czy nie
(zaznaczam, że z konta nie korzystam - dzwoniłem w sprawie karty kredytowej). Następnie zadzwoniła do mnie Pani z
infolinii Citibanku, zadała mi serię podchwytliwych pytań weryfikujących moją tożsamość, a
następnie poinformowała mnie, że moja karta została zablokowana, bo zachodzi
podejrzenie, że ktoś niepowołany próbował zadziałać w moim imieniu. Na tym nie
koniec, w celu odblokowania mojej karty Pani przełączyła mnie do swojej
koleżanki. Po odsłuchaniu jakiejś melodyjki zgłosiła się Pani, która zapytała
mnie „W czym może pomóc?” Odpowiedziałem, że powinna wiedzieć, bo przecież to
ja zostałem do niej przełączony. Pani przystąpiła do kolejnej weryfikacji,
czyli zadania mi kilku podchwytliwych pytań w rodzaju: „W jakiej wysokości
pożyczkę spłaca Pan w Citibanku?”. Oczywiście, nie spłacam żadnej pożyczki. Po
zaliczeniu testu Pani poinformowała mnie, że za chwilę przełączy mnie do
automatu w celu umożliwienia mi wprowadzenia telepinu, za co zapłacę 3 zł. Po
upewnieniu się, czy jestem do tego przygotowany i dopytaniu się, czy jeszcze
może mi w czymś pomóc, dała mi szansę na wprowadzenie telepinu.
Sami oceńcie, czy taki bank można traktować poważnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz